Ania, która pomaga naszemu schronisku od początku, kiedy przejęliśmy opiekę nad nim, pilnie potrzebuje pomocy w adopcji psów i kotów, które przebywają u niej na bezpłatnym domu tymczasowym. W zeszłym tygodniu dostała wypowiedzenie najmu posesji, gdzie prowadziła hotelik „Przystanek PsyKoty”.
U Ani na bezpłatnym tymczasie przebywało 12 krotoszyńskich psów. Kilka z nich dochodziło do zdrowia po operacjach, czekając w warunkach domowych na adopcję. Nasza Adela mieszkała u Ani ponad rok.

Wszystkie psiaki miały zapewnioną zawsze doskonałą opiekę a w razie konieczności były przewożone do kliniki oddalonej o 20 km od hoteliku. Ania czynnie włączała się w szukanie nowych domów dla krotoszyńskich psiaków i to nie tylko dla tych, które były pod jej opiekę, ale też dla wszystkich przebywających w schronisku.
Obecnie na tymczasie u Anki przebywają dwa nasze psiaki - Nina i Żwirek. Jeśli szybko nie znajdą domów, za 4 miesiące czeka je z powrotem schronisko.
Oprócz naszych psów, Ania ma jeszcze kilkanaście inny zwierząt, których dokładne opisy można znaleźć na profilu hoteliku „Przystanek PsyKoty”:
http://www.facebook.com/pages/Przystanek-Psykoty/123621667755837
Bardzo prosimy o pomoc w szukaniu domów dla całej gromadki !!!!!!!!!!!!

A tu krótka historia :
„W zeszłym roku odezwała się do mnie użytkowniczka fb z pytaniem, czy nie znam kogoś kto zaopiekowałby się nieodpłatnie ich domem na wsi. W związku z tym, że cisnęliśmy się w bloku z tymczasami i własnymi psami postanowiliśmy zobaczyć dom i ewentualnie w nim zamieszkać. Podobno ludzie którzy tu mieszkali przed nami okradli ich i oszukali i teraz strach zostawiać dom bez opieki, jeszcze wcześniej podobno z zemsty ktoś podpalił stodołę . To były ich historie a teraz wiem ze potrafią konfabulować i brać ludzi na litość. Jednak nam, wtedy z nieba spadła ta propozycja bo wszyscy byliśmy już zmęczeni tłokiem w bloku. Pojechaliśmy, zobaczyliśmy i załamaliśmy się, od razu zrezygnowaliśmy, ale było nam tak strasznie żal tych biednych właścicieli ze zgodziliśmy się spróbować. Zamieszkaliśmy więc na chwilę i byliśmy coraz bardziej pewni, że nie da się tu mieszkać. Pierwszy deszcz i leje się po ścianach, leci ciurkiem z lamp, żarówki pękają. Leci woda spod licznika prądu. Mój mąż jak krowie na rowie tłumaczy mi, że nie damy rady, ale ja że piękna okolica, że raj dla psów. Negocjujemy więc wymianę dachu bo po prostu nie stać nas na to, chcąc być lojalni uprzedzamy, że cały czas szukamy własnego domu ale pomożemy im znaleźć kogoś kto zamieszka tu jak się wyprowadzimy. W tym czasie załatwiamy ludzi do położenia nowego dachu, nasi znajomi nam pomagają, chłopaki robią dach po godzinach i po kosztach. Chwile wcześniej udaje mi się namówić właścicieli na podpisanie umowy, mówią że możemy sobie zaufać, że nie trzeba, ja mówię że chcemy być w porządku, ze to zabezpieczenie dla każdej ze stron i umowa zostaje podpisana. Właściciele mieli sukę, którą „uratowali” ale w sumie cały czas mieszkała na wsi z kolejnymi osobami zamieszkującymi posesję bo...w sumie nie wiem dlaczego. Miała zostać na wsi z nami, bez problemu się na to zgodziłam i nawet wpisałam w umowie, ze Manią się zajmiemy ( nadal chciałam być w porządku :/). Wstępnie chcieliśmy przeczekać i starać się o kredyt na własny dom, zaproponowaliśmy przy podpisaniu umowy termin dwóch lat, z ich strony padła propozycja pięciu. Zgodziliśmy się i w tej sytuacji podpisaliśmy umowę z możliwością prowadzenia działalności gospodarczej, marzył nam się mały hotelik dla zwierząt. Parokrotnie upewnialiśmy się czy aby na pewno zgadzają się na działalność bo jeżeli tak to musimy wziąć jakikolwiek kredyt na rozpoczęcie działalności a wtedy nie dostaniemy kolejnego kredytu na dom przed spłaceniem poprzedniego, oczywiście nie było sprawy, jak najbardziej tak, mamy spokojnie 5 lat, istnieje możliwość że będą się obok budowali ale nam to absolutnie nie przeszkadzało. Wzięliśmy więc kredyt. Kupiliśmy tylko trzy kojce bo w założeniu mieliśmy prowadzić działalność bardziej domową. Postawiliśmy ogrodzenie za które mieli nam zwrócić pieniądze, obruszyłam się na taka propozycję bo uznaliśmy że to ogrodzenie może być naszym wkładem w ulepszenie posesji, po pięciu latach nie będzie nam żal rozstawać się z płotem a i oni coś będą od nas mieli w podziękowaniu. Ciężko się zrobiło z kasą a tu wielkimi krokami nadchodziła zima, kupiliśmy więc opał i wtedy okazało się, ze piec cieknie, wybucha a maja być siarczyste mrozy, po konsultacji z nimi kupiliśmy więc piec za który tez mieli nam zwrócić pieniądze. W ten oto prosty sposób zostaliśmy bez grosza oszczędności i kredytem do spłacania ale za to 1 grudnia 2011 roku ruszył nasz hotelik. No i wtedy się zaczęło, było już w sumie „po ptokach” ale myślałam że rzeczowe argumenty trafiają do normalnych ludzi, okazało się że nijak...Co chwilę podsyłanie piesków do ratowania które oczywiście muszę przyjąć bo inaczej zginą marnie. Mieliśmy już wtedy psy hotelowe i cały czas pokaźną gromadę psów i kotów na bdt. Wiedziałam na ile mam siły, wiedziałam, że po prostu nie dam rady, tym bardziej ze wiedziałam na czym pomoc tej Pani polega...Przy którymś kolejnym razie zadzwoniłam do niej dzień później z informacją, że mam wolny kojec i mogę psa zabrać. Okazało się, ze pies został zawieziony na wieś, do jakiegoś znajomego, na łańcuch...Pies użarł go i zwiał. Kolejny pies od jakiejś znajomej która została eksmitowana , zdecydowanie odmówiłam, były u nas dwa chore staruszki i do domu nie przyjmowaliśmy więcej psów a kojce były zajęte, zaproponowałam pomoc w ogłoszeniach, suczka była malutka, miała szansę na dom, ale jak się dowiedziałam im niepotrzebne były „pakiety srakiety” tylko frajer który psa zabierze. Wtedy już wiedziałam, że nie jest dobrze ale miałam nadzieje, ze ktoś kto tak się lituje nad biedna eksmitowana znajomą i jej jednym pieskiem ma głowę wypełnioną czymś więcej niż ślepą nienawiścią i chęcią zemsty. Cóż, myliłam się… Gwoździem do trumny okazało się to, że w sporze o sukę bernardyna pozwoliłam sobie wyrazić odmienne zdanie niż ona. To w skrócie cała historia.
W tej chwili zostaliśmy na lodzie z sześcioma psami hotelowymi, trzema kotami na bezpłatnym domu tymczasowym i pięcioma bezpłatnymi psami.
Czuje się oszukana, doskonale wiedzieli w jakiej jesteśmy sytuacji, ze mamy tu parę psów nie adopcyjnych, ze jesteśmy bez pieniędzy i z marną możliwością wzięcia kredytu do końca 2013. Przede wszystkim potrzebujemy pomocy w adopcjach. Co dalej nie mam pojęcia…”
Dodane przez: Magda |